piątek, 29 lipca 2011

Kolejne papierowe kwiatki i wygrane Candy

Uprzedzałam, że będą kwiatki, no i są. Ale tylko kilka. Nie mam czasu, za to chęci wielkie. Pofarbowałabym sobie znowu papier, ale nigdzie nie mogę znaleźć tuszu, tym bardziej, że wszystkie papiernicze, czyli dwa, w mojej okolicy mają urlop. Ostatnio wybrałam się na spacer w poszukiwaniu tego typu sklepów. Pamiętam jeszcze z czasów szkolnych, że było ich tu kilka. Niestety ostały się raptem dwa. A w pobliżu są 3 szkoły i dwa przedszkola. Ludzie chyba po prostu robią zakupy papiernicze w hipermarketach, ale tam z kolei wybór jest raczej ograniczony. Co mi po 6 rodzajach plasteliny skoro nie mogę kupić np. tuszu kreślarskiego.

No dobra oto kwiatki, zgadnijcie z czego zrobiłam pręciki :)


No i druga część tytułu posta: Wygrałam Candy u Izy z Kidowa. W jego skład wchodzi to co tygryski lubią najbardziej czyli czesanka oraz różne inne przydasie. Jestem bardzo szczęśliwa i nie mogę się doczekać aż stworzę coś czesanki akrylowej, z którą się jeszcze nie bawiłam.

poniedziałek, 25 lipca 2011

Eksperymenty...

Tym razem będzie papierowo. Eksperymentowałam z farbowaniem papieru, właściwie to wczoraj też. Znalazłam stary podręcznik do polskiego i postanowiłam na nim poćwiczyć. Użyłam do tego kawy i herbaty. Obie dają fajny efekt, chociaż nieco inny. Polecam, nie ma to jak z premedytacją chlustać na czyste, nieskażone strony...
No tak, ale dzięki temu otrzymałam jedynie żółtawe i brązowawe odcienie. Potem próbowałam z farbkami akwarelowymi, ale nie dały zadowalającego efektu.
Dziś wpadłam na pomysł użycia tuszów kreślarskiego i takiego do pieczątek, płynnego.
Rozcieńczyłam je wodą i wyszło znakomicie.


Próbowałam też swoich sił w tworzeniu kwiatków. Z ufarbowanego papieru zrobiłam różyczki. Wzorowałam sie na tych, które można kupić w pęczkach, takich malutkich. Moje są dwa razy większe.


I jeszcze materiałowe. Uszyte z polaru, a konkretnie kocyka z Ikei :)


A różyczek pewnie jeszcze trochę powstanie, bo się wkręciłam ;)

Wyróżnienie

Dzisiaj będą dwa posty. Najpierw dziękuję bardzo za wyróżnienie, które otrzymałam kilka dni temu od Lady Rottweiler. Jest mi naprawdę bardzo miło.


Powinnam teraz wytypować 16 blogów, które zasługują na nominację, ale tego nie zrobię gdyż nie chciałabym nikogo pominąć, zapomnieć. Najchętniej nominowałabym wszystkie obserwowane przeze mnie blogi. A jest ich ze dwa razy tyle. Więc się wyłamuję. Mam nadzieję, że nikt nie będzie miał mi tego za złe.

Ale 7 słów o sobie mogę skrobnąć:

1. A - Jestem Archeologiem
2. B - Beza to imię mojego ukochanego psa
3. C - Czytanie to przyjemność, na którą wciąż mam za mało czasu
4. D - Dlatego częściej oglądam filmy
5. E - Eeee, ten punkt pominiemy :)
6. F - Fajnie, że zaglądacie na mojego bloga ;)
7. G - "Genialne" pomysły przychodzą mi do głowy co 10 minut, żeby jeszcze doba była 10 razy dłuższa...

Pozdrawiam was wszystkie serdecznie

piątek, 22 lipca 2011

Pierwsze szycie

Pierwsze z prawdziwego zdarzenia :)

Powiem jedno, pokłony dla tych, co szyją maskotki, Tildy i inne tego typu stworki. Ja chyba nie ma do tego serca. Chociaż myślę, że jeszcze coś tam uszyję, to już wiem, że to nie dla mnie. Tym bardziej podziwiam siostrę :)

Oto Słoniątko, które powstało wczoraj:













I jeszcze moje najnowsze guzikowe nabytki (Iza mnie pewnie skarci :)). Jeszcze nie wiem co z nimi zrobię, ale są takie ładne...

niedziela, 17 lipca 2011

Murzynek z borówkami

Dawno nie było nic słodkiego i to nie dlatego, że się obijam i w domu jadamy tylko kupne ciastka. Po prostu ostatnio nie piekłam niczego nowego, tzn. czego bym już wam nie pokazywała.

Dziś rano upichciłam cisto, które piekę już od szkoły średniej, choć w takiej formie to pierwszy raz. Na ogrodzie dojrzały borówki i tak sobie pomyślałam, że trzeba coś dobrego z nich stworzyć. No i przypomniałam sobie o murzynku z moim ulubionym kremem maślanym. W oryginale jest bez owoców, a wierzch pokrywa polewa kakaowa.

SKŁADNIKI:
Ciasto:
1/2 kostki margaryny lub masła
25 dag cukru
25 dag mąki tortowej
3 łyżeczki proszku do pieczenia
4 jajka
1/2 szklanki mleka
3 łyżki kakao
Krem:
1 kostka masła (choć w tej wersji lepiej dać 1,5 lub 2)
15 łyżeczek cukru
1 cukier waniliowy (właśnie zauważyłam, że o nim zapomniałam :))
1 szklanka śmietany 18%

Przygotowanie:

Ciasto: masło ucieram z cukrem, jak już się rozpuści dodaję po jednym, całym jajku. Mąkę mieszam z proszkiem do pieczenia i kakao i po trochę dosypuję do masy maślanej i dalej ucieram. Jak już wszystko się połączy dodaję mleko i ucieram. Gotowe ciasto przelewam do wysmarowanej i wysypanej mąką tortownicy. Piekę w temp. 180 st. (w rozgrzanym piekarniku) przez około 45 minut. Najlepiej sprawdzić patyczkiem :)

Krem: Ja zazwyczaj ucieram go w makutrze, choć dziś użyłam robota kuchennego. najpierw ucieram samo masło, później wsypuję cukier i ucieram tak długo, aż się rozpuści. Później, po jednej łyżce, dodaję śmietanę i ucieram. Trochę to trwa, ale krem wychodzi pycha. Można do niego dodać stopionej czekolady i wtedy mamy wersję czekoladową.

Później to już według uznania, przekrawam na pół smaruję kremem i dodaje owoce. Na wierzch albo polewa, albo pozostały krem i również owoce. Na ten dzisiejszy pokruszyłam też ciasto, które musiałam odkroić, bo zrobił mu się brzuszek :)
Smacznego!


A poza tym, w ostatnim czasie uczę się szyć na maszynie. Co z tego wyniknie pokażę być może w przyszłym tygodniu, jeśli się będzie nadawało do pokazania ;)

poniedziałek, 11 lipca 2011

Po warsztatach DLWC

Na reszcie mam chwile na przygotowanie zdjęć i naskrobanie paru zdań o warsztatach.

Było naprawdę miło, tak długo czekałam i się nie rozczarowałam. Najbardziej podobały mi się zajęcia z recyklingu, bo ja zawsze coś tam chomikuję, a to jakąś tekturkę, a to jakiś papierek od opakowania, itd, itp. Teraz mam mnóstwo pomysłów jak to wszystko wykorzystać.

A oto co stworzyłam:





Zdjęcia użyte do albumu nie są moje, bo żadnych nie wzięłam ze sobą :(

Później były sklepy i Giełda, na których się nieźle obłowiłam, ale nie będę się chwalić bo mi trochę wstyd ;)

Na scrapbookingu dla początkujących, do wiedziałam się trochę nowych rzeczy i zrobiłam coś takiego (zdjęcie użyczyła mi El clavel):


No i na koniec odbyły się warsztaty, na których robiliśmy malutkie notesiki:


A poza tym było gorąąąccco i od nadmiaru wrażeń rozbolała mnie głowa, ale już nie mogę się doczekać następnych.....

niedziela, 3 lipca 2011

Początki z decoupagem

Ale koszmarna dzisiaj pogoda. Leje jak z cebra, nawet psy nie chcą wychodzić na dwór.

Na wstępie pochwalę się moimi cukierkami, które dotarły w tym tygodniu. Na razie nie wiem na co je wykorzystam, może sobotnie warsztaty mnie natchną.


A teraz, tak jak w tytule, moje początki z decoupagem. Myślę, że w miarę udane. Najpierw kolczyki, które poszły na pierwszy ogień i trochę mi się serwetka pogufrowała :) I jak się okazało pędzelek, który mi pani w sklepie doradziła nie spisał się. Może z powodu braku doświadczenia.


Następnie szpulka do nici. Będzie używana do przechowywania sznurka woskowanego, który zawsze strasznie mi się plącze.


Miniaturowe szufelki, niewiemdoczego. Zakupiłam je ostatnim kiermaszu na Rynku. Spodobały mi się, bo są takie malutkie.


 No i drewniany grzebień, który już od bardzo dawna, walała się na półce w łazience. Może teraz nie będzie wyrywał mi włosów? ;)


Drewniane przedmioty mi się kończą :) Zostało jeszcze kilka par kolczyków, na które na razie nie mam pomysłu.

I na koniec album na zdjęcia, który chciałam już dawno pokazać, ale komputer mi zaniemógł :)

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...